Widziane z Senatu (19 X 2017 r.)
23-10-2017 10:37
("Kronika Beskidzka" nr 42 (3167) z 19 października 2017 r.)Zbliżające się wybory samorządowe skłaniają do refleksji nad stałością „zachowań wyborczych” pewnych konkretnych grup społecznych. Nie od dziś wiadomo, że istnieją pewne gminy, grupy zawodowe czy nawet „klasy społeczne”, których przedstawiciele od wielu lat głosują na te same partie i tych samych kandydatów. Często wiąże się to z faktem reprezentowania interesów danej grupy przez konkretne ugrupowania. Bywa jednak, iż powodem głosowania na konkretną partię lub komitet wyborczy jest jego opozycyjność (a nie zgodność poglądowa z głosującym) względem innej partii/komitetu co do której wyborca żywi - mniej lub bardziej uzasadnione - uprzedzenia.
W pewnych środowiskach poparcie dla niektórych partii może skutkować ostracyzmem społecznym, a więc „wykluczeniem z towarzystwa”. Wydaje mi się jednak, że każdy świadomy obywatel powinien samodzielnie, opierając się na merytorycznych argumentach, podejmować decyzję o tym na kogo konkretnie zagłosować. Powinniśmy uważać, aby nie dotknął nas „syndrom grupowego myślenia”. Za niecały miesiąc miną dwa lata od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło. Wielu komentatorów i polityków opozycji twierdziło, iż przywództwo Zjednoczonej Prawicy przyniesie Polsce katastrofę. Będąc w Bielsku-Białej kilka miesięcy przed ostatnimi wyborami Ryszard Petru powiedział w wywiadzie dla jednego z regionalnych portali internetowych: „Patrzę na prezes Beatę Szydło, która rozdaje z helikoptera ogromne pieniądze i jeśli PiS wygra te wybory, w trzy miesiące zrobi nam w kraju Grecję”. Nie wiem jak Państwo, ale ja osobiście nie zauważyłem, aby w Polsce powtórzył się „wariant grecki”. Faktem jest, że wydatki na cele społeczne stanowią obecnie sporą część budżetu (w 2018 roku mają wynieść około 75 mld zł. W latach 2013-15 na cele społeczne wydawano 17-19 mld zł), niemniej uszczelnienie systemu podatkowego (m.in. poprzez walkę z wyłudzaniem podatku vat) pozwala nam bez ryzyka dla ekonomicznego bezpieczeństwa państwa przeznaczać takie kwoty na te cele. Obecnie Polska jest liderem wzrostu gospodarczego wśród 10 największych gospodarek UE. Prognozowany wzrost PKB w III kwartale obecnego roku może wynieść nawet powyżej 4%. Sytuacja ogromnej ilości rodzin znacząco się poprawiła (program 500+, wzrost wynagrodzeń), wskaźniki ubóstwa spadły, a 64% Polaków ocenia swoją sytuację gospodarczą jako dobrą (w 2015 roku było to tylko 26%). Inwestycje utrzymują się na wysokim poziomie, rosną także wskaźniki eksportu, a coraz więcej Polaków wychodzi ze spirali zadłużenia i może sobie pozwolić na posiadanie oszczędności. W świetle powyższych informacji nie dziwi awans Polski do rynków rozwiniętych (o czym 29 września zadecydowała agencja indeksowa FTSE Russel). W ostatniej dekadzie tylko dwa kraje zostały przeklasyfikowane z rynków rozwijających się do rynków rozwiniętych: Izrael w 2008 i Korea Płd. w 2009.
Niedawno zwróciły się do mnie osoby mieszkające przy jednej z ulic w gminie Chybie z prośbą o interwencję w sprawie bardzo dla nich uciążliwych sygnałów dźwiękowych wydawanych przez przejeżdżające obok zabudowań mieszkalnych pociągi. Z otrzymanych informacji wynika, iż skala trąbienia przejeżdżających pociągów uniemożliwia normalne funkcjonowanie ich rodzin. W miejscu, gdzie mieszkają, na odcinku niespełna 1,5 km, znajdują się 3 przejazdy kolejowe, a pociągi trąbią przed każdym z nich. Mieszkańcy gminy stoją na stanowisku, iż oznakowanie obligujące maszynistów do wydawania określonych sygnałów dźwiękowych nie jest dostosowane do realiów miejsca, w którym mieszkają, gdzie widoczność jest bardzo dobra, a przejazdy są zabezpieczone sygnalizacją świetlną, rogatkami oraz znakiem stop. Na ostatnim posiedzeniu Senatu (28 września) zwróciłem się z oświadczeniem senatorskim do ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka. Zapytałem czy podobny problem był sygnalizowany przez mieszkańców innych miejscowości, a także czy planowane jest podjęcie działań legislacyjnych zmierzających do modyfikacji zapisów powszechnie obowiązującego prawa dotykających wspomnianej problematyki tak, by natężenie trąbienia było np. uzależnione od poziomu zagrożenia wypadkiem. Mam nadzieję, że problem „trąbiących pociągów” uda się załatwić uwzględniając interesy wszystkich stron.
Andrzej Kamiński